Miliard razy słyszę w kółko to samo: "o jaka ty chuda jesteś". Znudziło mi się już nawet odpowiadać. Ja chudość rozumiem inaczej, że to będą skóra i kości. Kochani, ja mam sześciopak na brzuchu, nie wystają mi żebra.
To jedna sprawa, a druga, że zauważam coraz częściej brak podstawowej wiedzy o naszej biologii. Jestem jeszcze przed czterdziestką, ale jak każdy człowiek, jestem coraz starsza. Zawsze powtarzam, że treningi na siłowni to moja składka emerytalna.
Jest takie coś jak sarkopenia.
I to jest choroba, która dotyka ludzi już po trzydziestym roku życia. Postępuje niezauważalnie i jest wynikiem słabych mięśni.
Definicja z Wiki: "...związany z wiekiem zespół charakteryzujący się utratą masy mięśniowej i funkcji mięśni szkieletowych." (...)może występować w przypadku innych chorób niezwiązanych z wiekiem(...) (...)Pierwszymi objawami jest spadek siły i pogorszenie sprawności fizycznej.(...)
Co się wtedy zmienia:
Łatwiej łapiemy infekcje, częściej chorujemy, tyjemy z łatwością i szybciej. Niestety wolniej myślimy i starzej wyglądamy. Mamy też większą szansę zrobić sobie krzywdę, nawet przy zwykłym potknięciu.
(...)Biorąc pod uwagę, ze mięśnie w szczytowym momencie mogą stanowić 60% masy ciała i zarazem zapasów białka w ciele, patologiczne zmiany związane z tą ważną metabolicznie tkanką mają poważne konsekwencje dla zdrowia w każdym wieku.(...)
Mięśnie są odpowiedzialne za dłuższe życie w zdrowiu. Ja planuję jak najdłużej być sprawna i samodzielna na starość. Kto mi szklankę poda? Ano ja sobie podam, a co!
Nie na darmo mówi się, że mięśnie to fabryka młodości.
Sarkopenię można zahamować, a nawet odwrócić.
I trzecia sprawa – przesada, czyli o sporcie w drugą stronę.
W dzisiejszym świecie, w którym wszyscy gonią za sukcesem, nawet w dziedzinie sportu, bo przecież liczą się osiągnięcia i nagrody; w ogóle nie mówi się o cenie jaką trzeba za to zapłacić.
Prawda jest banalna: jeśli rozwalisz ciało po drodze, nie pobiegniesz po najważniejszą nagrodę w tym sporcie. Sprawność i zdrowie na stare lata.
Jeśli będziemy słuchać tylko "mocniej! więcej! szybciej!", wpadniemy w błędny szał, aż w końcu się wykoleimy.
Bo jeżeli chcesz mieć zdrowe ciało, spokojną głowę i realną wydolność, posłuchaj głosu rozsądku. We wszystkim jest umiar.
Pewien popularny kulturysta, były już, powiedział takie słowa: "gdybym nie dążył do celu uparcie jak osioł, dzisiaj nie czekałaby mnie operacja kręgosłupa. Wygrałem zawody świata w kulturystyce, ale kosztem tego, że dziś już nigdzie nie wystartuję. Pozrywane więzadła, zapadnięte mięśnie na klatce piersiowej, problemy hormonalne. Tego się już nie odwróci".
Trenujmy ostro, ale na miarę realnych fizycznych uwarunkowań człowieka. Efektów nie przyspieszysz. One przyjdą i będą wow, ale nie przyspieszysz bez konsekwencji.
__________________________
Przy okazji informuję raz jeszcze o zmianie adresu starego bloga, bo po liczbie wyświetleń widzę, że tylko dwie osoby załapały. ;)
To jest dawna Ambasada, zawartość została, zmienił się kontent, ponieważ nie mam już czasu na pisanie nauczań, ale nie wykluczam, że może do tego kiedyś wrócę, więc zakładka "sekretarka Ducha Św." została nienaruszona.