Przeczesuję ostatnio biblioteczkę moich rodziców i znajduję tam pachnące przeszłością, stare książki. Niektóre już się rozpadają, więc przed otworzeniem, często jest jest tak, że najpierw muszę taką naprawić.
Miałam kiedyś uczyć się na introligatora, więc powiedzmy, że nie uciekłam przeznaczeniu. Dzięki temu ostatnio na "wieżyczce" książek czekających na moją uwagę, leżą klasyki.
"Wierna rzeka" jest cienką książką o poważnym charakterze, napisana językiem, który bardzo lubię. Bez nadmiernego patosu, lecz na klimacie tej historii mocno odcisnęła swoje piętno, trwająca w tym czasie wojna, za tym akurat nie przepadam.
W skrócie: młoda szlachcianka – Salomea Brynicka, bierze pod opiekę przybyłego ostatkiem sił, poważnie rannego w bitwie pod Małogoszczem powstańca, który okazuje się być księciem. Józef Odrowąż leczy swoje obrażenia pod okiem nowej przyjaciółki.
Zakończenie nie spodobało mi się. Wynikałoby z niego, że facet jest nieogarnier i tylko bitwa mu w głowie, choć nie zanosiło się na to w ogóle.
Do samego końca książka bardzo mi się podobała i wciągnęła mnie, później diametralnie zmieniłam zdanie. Idąc za Wyspiańskim – snuły mi się dramata po głowie, po tej lekturze.
Niepotrzebnie zdradzasz treść i zakończenie, daj ludziom czerpać przyjemność z odkrywania fabuły ;) W młodości bardzo często czytałam Żeromskiego, a do "Wiernej rzeki" mam ogromny sentyment, bo najpierw podarowała mi ją mamą (na której zrobiła duże wrażenie), a później dostałam ją w szkole jako nagrodę, więc mam dwie sztuki. A przynajmniej miałam, bo obydwie zostały w moim rodzinnym domu. Mam nadzieję, że nadal tam są!
OdpowiedzUsuńAle... nie zdradziłam zakończenie, w ogóle ani słowa. :) Któż może wiedzieć co Odrowąż odwalił, póki sam nie przeczyta.
UsuńMasz trochę daleko do tej rodzinnej biblioteczki...
Bezpośrednio niby nie, ale wydaje mi się, że na podstawie Twoich słów bardzo łatwo dodać 2 do 2 i domyślić się, jakie było zakończenie ;) No, ale to może tylko moje odczucia, bo znam fabułę.
UsuńNo niestety :( Na szczęście mam tutaj fantastyczną bibliotekę, a w niej dostęp również do polskiej i polskojęzycznej literatury, co mnie ogromnie cieszy, bo jednak czytanie w ojczystym języku sprawia mi największą frajdę. Chyba po prostu czasami mam dość tego wszechobecnego angielskiego. Polski jest miłą odskocznią.
Przecież nie sam odwalił. Gdyby nikt mu nie wyprał mózgu, możliwe, że było inaczej. ;)
UsuńRozumiem, bo sama uważam, że Polski daje dużo przyjemności. Nie wiem czy to przez samo to jedynie, że ojczysty, ale naprawdę lubię polski.
I ja wracam Aniu do starych lektur, teraz odbiór jest zupełnie inny.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam:)
Totalnie inny. Dobrym przykładem będzie przeczytana kilka lat temu Iliada i bardzo mi się podobała, a nienawidziłam tego w szkole.
UsuńDo Ciebie nie pasuje mi pozytywizm, znajdź coś z Młodej Polski, tam wpasujesz się idealnie.
OdpowiedzUsuńPozytywizm to też Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Z klasyków lubię najbardziej ich lektury. Mój Boże, nie znoszę literatury młodej polski, cóż to za pomysł?
UsuńAniu, Twoja twórczość jest młodopolska, czyli nowatorska ze względu na dobór choćby metafor, środków ekspresji, czy symbolikę ("Krzak dzikiej róży". "Limba"). Skupiasz się na duchowości, przeżyciach, nastrojach.
UsuńWidać, że miałaś marną panią polonistkę, skoro nie umiała zachęcić do radości piękna epoki, która ukazywała świat nasycony pięknem przyrody i własnymi emocjami. Po tym świecie krążyły osmętnice, widziadła, a mgły tworzyły melodie i budziły zachwyt. A takie posty czytałam u Ciebie. Przypominam, że mam też Twoją książkę "Strażnicy" pełną symboli i zjaw.
Absolutnie nie miała na to wpływu pani polonistka. Taką miałam naturę, że ciągnęło mnie do tego. Od młodości. I teraz poszerzam ten krąg lektur.
UsuńTak, duchowość i emocje są dla mnie ważne.
"Strażnicy" są ciekawą sprawą, bo mrok w niej zawarty jest tam nie bez powodu. Bohaterka miała później dowiedzieć się, skąd wziął się w jej życiu, skąd te dramaty. Niestety dalszy ciąg leży w szufladzie, a do pisania następnych, nie mam motywacji, bo po co pisać, skoro się nie wydaje?
Do dawnych lektur raczej nie wracam...
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńW biblioteczce w moim rodzinnym domu jest bardzo dużo książek Żeromskiego – mój tato bardzo lubił jego twórczość, podobnie jak Kraszewskiego. Sięgnęłam po „Wierną rzekę” i obejrzałam też film. W ekranizacji zakończenie jest trochę mniej rozczarowujące niż w książce.
Tak? Nie oglądałam, z wielką chęcią nadrobię.
Usuń